Na sygnale

Jakim sposobem lokalizowany jest pożar w lesie? To żadna tajemnica, choć rzadko się o tym mówi.

Idą jak w dym – to znane powszechnie powiedzenie dotyczy każdego, kto śmiało zmierza do wyznaczonego celu. Zarówno w przenośni jak i dosłownie dotyczy to zwłaszcza strażaków, jadących do pożaru. Na otwartej przestrzeni pól czy tzw. nieużytków dym widać z daleka.

Gdy pali się cokolwiek w terenie zabudowanym, miejsce jest identyfikowane natychmiast, a przepływ informacji – wręcz błyskawiczny. Bywają jednak pożary leśne, powstające – z rozmaitych przyczyn – w odległych zakątkach leśnej głuszy. Jakim sposobem lokalizowany jest pożar w lesie? To żadna tajemnica, choć rzadko się o tym mówi.

Wyjaśnia Andrzej Nowacki, z Nadleśnictwa Gubin, Specjalista ds. Ochrony P. Poż.: – W okresie od wiosny do jesieni rolę swoistych strażnic pełnią dostrzegalnie przeciwpożarowe, nazywane zwyczajowo wieżami. W nadleśnictwie Gubin istnieją 4 takie wieże – w okolicy Chlebowa, Dzikowa, Luboszyc i Strzegowa. W każdym przypadku obiekty te stoją na lokalnych wzniesieniach. Są to tzw. dostrzegalnie rurowe czyli potężne, metalowe cylindry, mające wysokość ponad 30 metrów, z przyspawanymi spiralnymi schodkami, prowadzącymi do oszklonej kabiny na szczycie. Za stabilność budowli odpowiada sześć stalowych lin – trzy podpięte pod kabiną i trzy w połowie wysokości dostrzegalni. Każda z nich – naciągnięta z siłą 4 ton. W centralnej części kabiny usytuowany jest wysoki stolik ze specjalnym kątomierzem, zaopatrzonym w lunetę. Najważniejsza przy tym jest zasada, aby na każdej dostrzegalni kątomierz przymocowany był identycznie, liczbą „zero” dokładnie na północ. Gdy obserwator zauważy najmniejszy nawet dym, celuje na niego lunetą i odczytuje kąt namiaru ze skali kątomierza. Wartość tę podaje niezwłocznie drogą radiową do nadleśnictwa, do dyżurnej Punktu Alarmowo-Dyspozycyjnego. Ważne jest przy tym, by przedstawić się kodem wieży, ponieważ dyżurna wprowadza namiar do komputera, przypisując usłyszaną wielkość do konkretnej dostrzegalni. Jeden namiar nic jednak nie daje. Musi być drugi meldunek, z innej wieży, podającej „swój” kąt widzenia dymu. Dopiero teraz zaznaczona na elektronicznej mapie linia pierwszego namiaru jest przecięta drugą linią celowniczą. Punkt przecięcia linii to domniemane miejsce pożaru w terenie. Czasami jest trzeci namiar, z kolejnej dostrzegalni i albo potwierdza on wyznaczony wcześniej punkt, albo zawęża miejsce do niewielkiego trójkąta. Samochód patrolowo gaśniczy i tak odnajdzie miejsce pożaru bez trudu. Piękne widoki z dostrzegalni może podziwiać… wyłącznie pracujący tam obserwator.

Podobne artykuły

Przycisk powrotu do góry