Obok naszego domu wybuchła bomba. Musieliśmy uciekać…
Wiele kontrowersji i podziałów wywołały ostatnie wydarzenia związane z transportem do Gubina kilkuset uchodźców różnych narodowości i wyznań z Ukrainy. Wszystko zaczęło się w środę 2 marca i trwa do dzisiaj.
Pierwszy telefon o pojawieniu się uchodźców Urząd Miejski otrzymał o 8:00 rano. Mowa była o około 100 osobach z polsko-ukraińskiej granicy, ale kilka godzin później ta liczba wzrosła do 300. W większości byli to studenci z Peru, Nepalu, Indii, Bangladeszu oraz północnej Afryki. Do zakwaterowania tak dużej grupy, jak wskazał Wojewoda, potrzebna była hala sportowa przy SP nr 3. Po posiedzeniu lokalnego sztabu kryzysowej z udziałem Waldemara Gredki (Dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego) i służb mundurowych przystąpiono do działania.
Dzięki ogromnemu wsparciu i zaangażowaniu dyrekcji szkoły, młodzieży, członków sąsiednich OSP oraz funkcjonariuszy Straży Pożarnej i żołnierzy wszystko udało się przygotować. Tak naprawdę nikt nie miał pojęcia z jakim wielkim wyzwaniem logistycznym przyjdzie zmierzyć się miastu w najbliższych godzinach.
Około godziny 18:00 do Gubina dotarło 8 pełnych autokarów uchodźców z objętej wojną Ukrainy, dokładnie 301 osób, wielonarodowa grupa. Wszystkim zapewniono ciepłe posiłki, miejsce do spania i odświeżenia się, opiekę medyczną i tłumaczy. Co ciekawe, wielu z nich w ciągu kilku godzin została przetransportowana do Warszawy. Dlaczego? Ponieważ chcieli udać się do ambasad, na lotniska i do ojczyzn. Ponadto część z nich już udała się w podróż do państw Europy Zachodniej.
Sztab do działań kryzysowych powołany w Urzędzie działał przez 24 godziny na dobę. Wśród przyjętych w Gubinie osób byli studenci i studentki z Indii, Maroko, Algierii, Peru, Nepalu i innych państw. Byli także ludzie na co dzień pracujący w ukraińskich przedsiębiorstwach z państw afrykańskich i azjatyckich. Były też rodziny z dziećmi i osoby ze zwierzętami. Dlaczego trafili do Polski? Bo w Ukrainie wybuchła wojna. Część osób próbująca dotrzeć do swoich rodzin mieszkających w krajach zachodniej Europy przekracza granicę w Gubinie, żeby podróżować dalej koleją z Guben.
– Przez pierwsze dni wojny nie chcieliśmy wyjeżdżać. W Ukrainie żyję od 14 lat, moja żona pochodzi z tego kraju, mamy dziecko, w Kijowie prowadzę swój biznes gastronomiczny – tłumaczy Niemat Ali, pochodzący z Pakistanu mieszkaniec stolicy Ukrainy. – Piątego dnia wojny obok naszego domu wybuchła bomba, wtedy zrozumiałem, że musimy uciekać.
Z informacji przekazywanych przez służby wiemy, że w ostatnich dniach nie dochodziło do żadnych wyjątkowych sytuacji, po prostu jest bezpieczne. To prawda, że pewne rzeczy, pod kątem logistyki, należałoby zrobić lepiej, ale pamiętajmy o jednym, w Ukrainie trwa wojna, a na granicy z Polską panuje ogromny chaos, dlatego nie zawsze wszystko można zrobić idealnie. Tym samym obserwacje z miasta są na bieżąco przekazywane wojewódzkiemu sztabowi kryzysowemu
Jak wszystko przebiegało skomentował Łukasz Dudzic ze Stowarzyszenia Spójnik, który w tym dniu pojawił się w obiekcie przy ul. Kresowej. „Na hali były kobiety, dzieci, a także psy czy koty. Kilka osób, z którymi udało nam się porozmawiać to byli studenci. Jeden z nich był już na ostatnim roku medycyny, niestety studiów na macierzystej uczelni raczej nie dokończy w najbliższym czasie. Opowiadał, że absolutnie nie rozumie dlaczego tu się znalazł skoro ma już bilet do swojej ojczyzny. Dla wszystkich zdziwionych rozwiązanie kolejnej zagadki. Na świecie są osoby o innym kolorze skóry. Co więcej! Te osoby podróżują, mieszkają w różnych krajach, pracują czy się uczą. Zupełnie jak my w Niemczech, Anglii, Francji, czy też Holandii. Na koniec zasłużona pochwała dla władz Gubina – to była świetna robota, biorąc pod uwagę czas jaki dostaliście na ogarnięcie punktu”
Na koniec zaznaczmy, że zaskoczeni sytuacją są praktycznie wszyscy, ale musimy odnaleźć się w tych ekstremalnych warunkach i jak najszybciej rozładować napięcie i pomóc potrzebującym. Każdy człowiek uciekający przed wojną ma prawo do elementarnej pomocy.