Sport

Zwycięstwo jest fajne, ale nie najważniejsze!

Z Piotrem Sobolewskim – trenerem piłkarskiego narybku „Młodszy Orlik” (rocznik 2012) rozmawia Antoni Barabasz

W czasie rozmowy z Pana bratem, Patrykiem, dowiedziałem się, że „od zawsze” było między wami coś w formie rywalizacji. Czy na niwie sportowej też?

Pewnie tak, a ściślej mówiąc – rywalizacja zawsze doprowadza do tego, że chce się być lepszym od drugiej osoby, nawet od brata! Może dzięki temu nasz sportowy rozwój stawał się coraz większy.

Jak była wobec tego Pańska „droga zawodowa”?

W roku 2012 ukończyłem gorzowską Akademię Wychowania Fizycznego – Zamiejscowy Wydział Kultury Fizycznej. Natomiast moja „przygoda” z piłką nożną rozpoczęła się w Klubie „Cariny” w Gubinie, gdzie reprezentowałem go na poziomie IV Ligi i Klasy Okręgowej. Podobnie jak brat – odnosiłem na boisku liczne kontuzje; w efekcie musiałem się wycofać z czynnego udziału w piłkarskich rozgrywkach. Zająłem się pracą trenerską z dziećmi, z czego – nie ukrywam – mam wielką satysfakcję. Co prawda – Gubin nie jest dużym miastem, ale chętnych do uprawiania sportu – wbrew obiegowym opiniom – jest naprawdę dużo. Natomiast osób, które by się mogły nimi opiekować, pokierować nimi, ich rozwojem – dla odmiany – nie ma zbyt wiele. W dzieciństwie mieszkaliśmy niedaleko gubińskiego „ogólniaka”. Od najmłodszych lat z balkonu widzieliśmy tamtejsze szkolne boisko. Po zajęciach lekcyjnych graliśmy na nim „w nogę” z podobnymi do nas „piłkarzami” z ulicy. Stąd u nas pojawiła się ta pasja do futbolu.

Obecnie jest Pan trenerem, prowadząc jedną z młodzieżowych drużyn piłkarskich.

Prowadzę konkretnie drużynę składającą się z niemal 10-latków, z rocznika 2012. Jest to tzw. „Młodszy Orlik”. Trenują w niej najbardziej uzdolnieni chłopcy z tego rocznika i ponadto dwóch chłopców z rocznika 2013, tzw. „Starszych Żaków”. Nabór kandydatów do drużyny jest duży, ale na pewno nie możemy porównywać się większych miast. Wspólnie z bratem i innymi trenerami staramy się prowadzić nabory, aby zawodników było jak najwięcej. Przede wszystkim skupiamy się na uprawianiu aktywności fizycznej wśród dzieci i młodzieży, a nie na osiąganych wynikach, chociaż ich też mamy sporo! Na chwilę obecną jest to zespół składający się z 16 zawodników. W poprzednim sezonie 2020/2021 obecność na treningach była bardzo wysoka – wahała się w granicach 80%. Treningi odbywają się trzy razy w tygodniu, w różnych godzinach. Zawodnicy poza grą w „nogę” mają też inne obowiązki; przede wszystkim – muszą być dobrymi uczniami. Bardzo ważne jest też podejście samych rodziców. Mamy wybraną Radę Rodziców, która jest bardzo pomocna, szczególnie jeżeli chodzi o organizacje meczów wyjazdowych. W sumie jest duże zainteresowanie wstąpieniem do naszej drużyny nowych zawodników, nowego „narybku”. Tym samym staramy się im stworzyć takie środowisko, aby się mogli rozwijać swoje zainteresowania. Przy czym nie wykluczam, że w przyszłości każdy z nich wybrać może inną dziedzinę sportu, np. siatkówkę, pływanie, czy też jazdę na rowerze.

W 2020 roku został Pan wybrany Najlepszym Trenerem w Ogólnopolskim Programie „Piłkarski Laur”. Co dla Pana znaczy to wyróżnienie?

Przede wszystkim jest to nagroda dla całego naszego Klubu; zawodników i ich rodziców, którzy przyczynili się do zwycięstwa w tym Programie. Nam po prostu udało się zająć w nim pierwsze miejsce!

Czy Brat nie zazdrości panu sukcesu?

Nie, w poprzednich edycjach tego konkursu – to on, trzy razy z rzędu – zwyciężał w tym Programie. Jak wspomniałem, to nie wyniki są w nim najważniejsze. Prawdziwym wyczynem jest ukształtowany zawodnik, który w przyszłości będzie mógł zagrać w zespole seniorskim, czy też w rozgrywkach na poziomie np. centralnym lub ekstraklasy. To jest właśnie prawdziwe odzwierciedlenie pracy trenera.

Czy według Pana wiedzy i obserwacji, w dobie rozwoju środków komunikacji medialnej, Internetu – łatwo jest zachęcić młodych ludzi do zajęcia się sportem?

Jest zdecydowanie trudniej, niż poprzednio. W ubiegłych latach nie było tak gwałtownego rozwoju takich „pokus” jak telefon komórkowy, Internet, tablet, laptop. Teraz rozwój środków przekazu medialnego jest wręcz kosmiczny! Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że na boisku nie mamy autentycznych „perełek”, dla których ważniejsza jest piłka i treningi, niż godzinami siedzenie przy konsoli z grami.

W jaki sposób można zmotywować młodego zawodnika do wzięcia udziału w kolejnym meczu, szczególnie jeżeli poprzedni został przegrany?

To zależy od właściwego podejścia opiekuna, trenera zespołu. U dzieci i młodzieży jest na tyle łatwo, że oni tworząc grupę, zespół – zawsze wychodzą na boisko w jednym celu. Aby wygrać mecz, strzelić bramkę i być tym samym pomocnym dla swojej teamu! Ta grupa młodych ludzi po prostu potrafi się odpowiednio „zresetować”! Na kolejny mecz, wychodząc na murawę, mają na celu jego wygranie, nie „przeżywając” tego poprzedniego – przegranego. Zawsze staram się im to przypominać. Zwycięstwo jest dobre, ale nie najważniejsze! Boisko i mecz – dla nich stanowią przede wszystkim zabawę, bez żadnych ukrytych podtekstów.

Dziękuję za wywiad.

Podobne artykuły

Sprawdź również
Zamknij
Przycisk powrotu do góry